Zgrany zespół to podstawa

Zgrany zespół to podstawa

Do szkoły gastronomicznej trafił przypadkiem. O zwycięstwie w Kulinarnym Pucharze Polski, odkrywaniu kulinarnej pasji i opracowywaniu przepisów począwszy od kartki papieru do efektu finalnego, rozmawiamy z Pawłem Liszką, zastępcą szefa kuchni w restauracji hotelu Radisson Blu w Sopocie.

Zostałeś tegorocznym zwycięzcą Kulinarnego Pucharu Polski. Jakie emocje towarzyszyły Ci, gdy otrzymałeś tytuł ?Najlepszego z Najlepszych??

Mówiąc szczerze, byłem zdziwiony. Tak naprawdę to był trzeci konkurs, w którym brałem udział. Wcześniej, około ośmiu lat temu, startowałem podczas Expo Sweet jako pomocnik. W tym roku wziąłem udział w konkursie "Mistrzowie Mięsnych Specjałów - Instytut Kulinarny Transgourmet" i zająłem pierwsze miejsce, co dało mi kwalifikację do startu w Kulinarnym Pucharze Polski. Jak się przekonałem już po ogłoszeniu wyników, poziom uczestników tegorocznej odsłony był wysoki. Wśród konkurencji były osoby mające doświadczenie z olimpiad juniorskich oraz weterani różnych kulinarnych zawodów. Dla mnie to było pierwsze podejście do startu w KPP. I udało się! Dzięki wygranej nabrałem wiatru w żagle.

Czy przystępując do konkursu, miałeś gotowy przepis na sukces? Jak wyglądały przygotowania do startu w Kulinarnym Pucharze Polski?

Absolutnie nie. Choć o starcie zdecydowałem trzy miesiące przed konkursem, udział w KPP od zawsze był jednym z moich marzeń. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Można powiedzieć, że prawie do końca nie miałem osoby, która poprowadziłaby mnie merytorycznie w zakresie punktów. Mam na myśli wiedzę, za co można je zdobyć lub stracić. A jeśli chodzi o przygotowanie, to wyznaczyłem sobie cztery dni w grafiku, w których trakcie miałem łącznie trzy pięciogodzinne treningi. Podczas ostatniego byłem pewien, że wszystko powinno pójść zgodnie z planem. Mimo to stres był ogromny. Zależało mi, aby bez problemu wyrobić się w czasie. Dużą częścią szkolenia było też opracowanie przepisów. Tworząc je, inspirowałem się głównie porą roku, bo chciałem uchwycić na talerzu klimat jesieni. Poza tym dążyłem do zaprezentowania przekroju technik kulinarnych oraz umiejętności. Kluczowy okazał się również wybór pomocnika.

Wystąpiłeś w duecie z Khrystyną Nykoliuk. Jak zaczęła się Wasza współpraca?

Poznaliśmy się dwa lata temu, gdy zacząłem pracę jako szef zmiany, w restauracji w hotelu Radisson Blu w Sopocie. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, to uświadamiam sobie, że wtedy nie miałem większych oczekiwań co do rozwoju kariery. Szukałem spokojnej, stabilnej pracy. O ile można mówić o spokoju w gastronomii (śmiech). Dla Khrystyny to był dopiero początek drogi zawodowej. Zaczynała od robienia pizzy, a po sześciu miesiącach, gdy otrzymałem awans na zastępcę szefa kuchni, przeniosłem ją na sekcję zimną. Dostrzegłem jej potencjał i błysk w oku, bez którego nie da się mówić o pracy w restauracji. Przez to spędzaliśmy razem sporo czasu, głównie na szkoleniu jej. To bardzo pracowita dziewczyna, zresztą wystarczy spojrzeć, jaki progres zrobiła w ciągu ostatnich lat. Nawet ja zazdroszczę czegoś takiego (śmiech).

CAŁY WYWIAD >KLIKNIJ TUTAJ<