Smaki takie, jak dawniej, czyli o poznańskiej legendzie

Smaki takie, jak dawniej, czyli o poznańskiej legendzie

Są takie miejsca, do których wracamy wspomnieniami, myśląc o dzieciństwie czy czasach szalonej młodości. Na szczęście są lokale, w których te wspomnienia wciąż są żywe. Jednym z nich jest poznańska kawiarnia Kociak, funkcjonująca od 1962 roku. Czas pandemii nie był dla niego łaskawy, jednakże udało się nadać mu nowe życie. Z Adrianem Mieszałą, menedżerem kawiarni Kociak, rozmawiamy o pomysłach na to miejsce, przedsiębiorczości oraz poznańskiej klienteli.

Skąd pomysł, by odnowić Kociaka?

Mój tata, jako małe dziecko, chodził do Kociaka i od zawsze marzył, żeby taki lokal posiadać - może nie konkretnie ten, ale taki legendarny. Kiedy pojawiła się informacja w mediach, że Kociak może zostać zamknięty z powodu pandemii i rosnących cen surowców, powstał pomysł, by go uratować. Spotkaliśmy się z ówczesnymi właścicielami, dzięki czemu udało nam się omówić kwestie współpracy. Reszta prac i sukcesu to aspekt socialmediowy oraz nieocenione wsparcie klientów. Wieść o ponownym otwarciu kawiarni, która pojawiła się w social mediach, bardzo szybko zyskała na popularności, co odbiło się też na nas ? dzięki takiemu odzewowi czuliśmy jeszcze bardziej, że ten lokal trzeba reaktywować, mimo wszystkich przeciwności losu, takich jak remont ulicy św. Marcin, pandemii i inflacji. Należy zaznaczyć, że ten lokal cały czas był otwarty. Kiedy go przejmowaliśmy, on nadal działał. To nie było tak, że reaktywowaliśmy Kociaka po kilku latach nieobecności, tylko po prostu zamknęliśmy go na czas remontu i adaptacji wnętrz. Daliśmy lokalowi "drugie życie" po to, by ponad sześćdziesięcioletnia tradycja przetrwała i była nadal obecna na rynku. To jest pewnego rodzaju kontynuacja. Naszym celem było odnowienie lokalu, ulepszenie jakości serwowanych produktów, ale w taki sposób, by oddać w pełni jego klimat. Z wielką nadzieją pracowaliśmy, by ponownie w Kociaku było wielu gości, tak jak kiedyś.

Jaki był plan na otwarcie?

Oczywiście podstawą od samego początku są desery, które nierozerwalnie kojarzą się z Kociakiem: "Ambrozja", "Anula", "Delicja" i "Krem Sułtański". To są cztery najpopularniejsze desery, które dawniej były w menu kawiarni. Oczywiście tych wariacji było znacznie więcej, będziemy je stopniowo dodawać do naszej oferty. Potrzeba wprowadzenia deserów była duża, dlatego chcieliśmy, by te przysmaki były dopracowane. W tym celu zdecydowaliśmy się na nieco mniejszą kartę na start, jednak z czasem stopniowo będziemy ją powiększać. Jeśli chodzi o pewnego rodzaju nasz autorski aspekt, to oprócz kultowych deserów, wprowadziliśmy PRL-owskie oranżady - landrynkową i pomarańczową - podawane w szklanych butelkach. Dodatkowo w ofercie mamy również akcent poznański, czyli "Sznekę z glancem" podawaną w 'tytce" - tym samym uruchamiamy gwarę poznańską, której wcześniej nie było w Kociaku. Od zawsze w kawiarni były też ciasta, których oczywiście nie mogło zabraknąć w naszej ofercie. Ciasta nawiązują do tradycji poznańskiej, a są nimi klasyki takie, jak: "Brzdąc", "Wuzetka", "Eklery" oraz "Napoleonka", które na pewno starsze osoby będą znać.

Planujecie modyfikacje karty w zależności od sezonu?

Oczywiście. Wiadomo, że w sezonie letnim będą królowały świeże owoce: truskawki, maliny, borówki, winogrona, arbuzy, a jeśli chodzi o sezon zimowy, to będziemy poruszać się wokół słodszych tematów, bardziej czekoladowych, można powiedzieć nawet ciasteczkowych. Dlatego jak najbardziej, karta będzie się zmieniała i będą się pojawiały sezonowe odsłony w Kociaku.

Co było największym wyzwaniem podczas renowacji lokalu? Z czym musieliście się Państwo zmierzyć?

Sam remont, który trwał ponad dwa lata, był dla nas chyba największym wyzwaniem. Przebiegał on w kilku fazach, począwszy od nowej instalacji elektrycznej, nowej podłogi, drzwi i ścian, po nową boazerię. Wszystko postawiono na nowo. To było duże wyzwanie. Jeśli chodzi o kwestię oferty, to głównym celem i wyzwaniem było przywrócenie dawnych produktów i wypróbowanie surowców, które najlepiej będą oddawały smak PRL-u. Jednym z takich produktów była na przykład śmietana. Chcieliśmy, by dobrze komponowała się z deserami, żeby jej smak był jak najbardziej przybliżony do tego, który dla starszego grona naszych gości będzie znany z czasów PRL-owskich. Dlatego na bieżąco ubijamy śmietanę i nie dodajemy do niej żadnych ulepszaczy. Jeśli chodzi o przywrócenie smaków, to było to duże wyzwanie, ale na szczęście mój tata, który jest cukiernikiem z dużym doświadczeniem, dał sobie radę - utwierdzają nas w tym głosy gości, którzy mówią, że faktycznie "Ambrozja" czy "Krem Sułtański" smakują jak dawniej.

W kontekście wystroju - ile jest nowych akcentów, a co zdecydowaliście się Państwo zostawić?

Pozostawiliśmy znaną przez dawnych gości "parasolkę" - kielich, który z założenia ma symbolizować koktajl deserowy. W bardzo podobnym układzie pozostawiliśmy także ułożenie lad. Oczywiście musieliśmy wprowadzić kilka nowocześniejszych akcentów, by lokal był nieco "cieplejszy" - w tym celu pojawiły się drewniane stoliki. Z kolei pozostawiliśmy drewniane krzesła, które od początku były w kawiarni. Oczywiście poddaliśmy je renowacji, dzięki czemu wyglądają jak z czasów swojej świetności. Chcieliśmy, aby to miejsce miało charakter, żeby były w nim te przedmioty, które były w lokalu wcześniej, na przykład stoliki barowe - one często kojarzyły się naszym gościom z Kociakiem, nie mogliśmy ich usunąć z kawiarnianego wystroju! Podobnie krzesła barowe i stolikowe ? tak jak mówiłem, to są oryginalne elementy. Nadaliśmy całej przestrzeni charakteru i podkreśliliśmy, naszym zdaniem, te najpiękniejsze walory. Jeśli chodzi o dekorację ścian, to powstała trochę inna kompozycja. Po pierwsze na ścianach umieściliśmy talerze, które były w dawnym Kociaku, choć najbardziej wyjątkowa jest duża główna ściana - to na niej wypisaliśmy kilkadziesiąt wspomnień internautów związanych z tym miejscem. Jest to swoiste połączenie nowoczesności z historią ? duet, który w Kociaku jest bardzo widoczny.

Czuliście presję związaną z tym, że będziecie wpływać na wspomnienia gości?

Nazwałbym to pozytywną motywacją, ponieważ wiedzieliśmy, że oczekiwania są duże. Szczególnie czuliśmy to, obserwując social media i lokalne media. Tak jak mówiłem wcześniej, odzew był ogromny, podobnie jak reakcje, ale traktowaliśmy to jako motywację do dalszego działania. Dzięki niej mogliśmy się skoncentrować i wykonywać swoją pracę najlepiej, jak tylko potrafimy. Obecnie najlepszą nagrodą za trud włożony w remont i ponowne otwarcie Kociaka są opinie gości, które słyszymy. Mówią, że wszystko smakuje jak dawniej - jest to dla nas bardzo pozytywna reakcja i znak, że idziemy w dobrą stronę.

Jak bardzo kluczowy jest dla Was marketing i działania w social mediach? I czy odwiedza Was także młodsze pokolenie?

Jesteśmy zwolennikami tego, by serwować jak najlepsze produkty i wiemy, że to będzie dla nas najlepsza reklama. Z kolei nawiązując do młodego pokolenia, widzimy, że absolutnym hitem, jest kawa sypana lub rozpuszczalna podawana w koszyczku, czyli tak jak dawniej. Goście, którzy publikują zdjęcia w mediach społecznościowych, absolutnie upodobali sobie "retro style" i często publikują zdjęcia z Kociaka właśnie "z koszyczkiem". Tak więc są takie retro motywy, które bardzo upodobało sobie młodsze pokolenia. Dostrzegamy, że tak jak dla naszych rodziców czy dziadków są to znane napoje czy przysmaki, tak dla młodszych osób wyjątkowe jest właśnie to. Dlatego Kociak wyróżnia się na tle obszernej branży kawiarnianej i gastronomicznej.

Czy da się określić, które pokolenie odwiedza Was częściej? Są to starsi czy młodsi bywalcy?

Z początku myśleliśmy, że będzie to pewnego rodzaju wspomnień czar, czyli raczej odwiedzać nas będą starsze pokolenia, ale jak się szybko okazało, babcie zabierają swoje wnuki, mamy przychodzą z córkami - jesteśmy świadkami bardzo ciekawej wymiany pokoleń. Trzeba zaznaczyć, że Kociak to bardzo rodzinny lokal - przychodzą rodziny, by spróbować swoich smaków młodości, a jednocześnie chcąc pokazać swoim najmłodszym pociechom przysmaki sprzed lat. Dlatego nie ma tendencji, że do naszego lokalu przychodzą tylko osoby starsze czy młodsze. Często przy stolikach zasiadają pokolenia, a to cieszy, ponieważ to zapewne będzie budowało przyszłość Kociaka.

Dlaczego ludzie lubią wracać do kultowych miejsc?

Sądzę, że samo miejsce jest tutaj kluczem i odpowiedzią na to pytanie. Obecnie mamy już przesyt komercji, projektów franczyzowych, dużo powtarzających się, zachodnich nurtów, jeśli chodzi o gastronomię. Dlatego uważam, że warto podkreślać to, co jest polskie i to, co kultowe, poznańskie. Takich miejsc stricte kawiarnianych nie ma zbyt wiele na mapie Poznania. Jeśli już będziemy szukać kawiarni serwującej "Brzdąca", "Eklera" czy "Wuzetkę" w takim PRL-owskim stylu i nazewnictwie, znajdziemy ich niewiele. Dlatego sadzę, że Poznaniacy i szerzej mówiąc Wielkopolanie, potrzebują takiego miejsca. Uważam, że podkreślamy to, co jest nasze lokalne i widzimy, że goście to zauważają i doceniają tę naszą inwestycję. Warto też zaznaczyć, że to nie był dla nas projekt stricte finansowy. Jesteśmy małą, rodzinną firmą, mamy jednego inwestora, a nasz cel był jasny - by to kultowe miejsce w Poznaniu nadal funkcjonowało. Cieszy nas to, że udało nam się to osiągnąć, oczywiście z dużą pomocą naszych partnerów i przyjaciół. Jesteśmy społeczeństwem, które reaguje bardzo pozytywnie na takie inicjatywy.

Tak jak Pan wspomniał, jesteście rodzinną firmą. Jak się dzielicie obowiązkami?

Bardzo łatwo było określić zakres obowiązków i je podzielić, ponieważ mamy już doświadczenie z racji prowadzenia "Cukierni Pawlova" oraz kawiarni "Studio 44" w Luboniu. Działanie zawsze jest takie samo: tata jest odpowiedzialny za pracowników, jakość i produkt, a ja odpowiadam za część sprzedażową i część obsługi klienta.

Jakie macie Państwo plany na przyszłość? Szykujecie jakeś niespodzianki dla gości?

Chcielibyśmy się zaangażować w sferę społeczną, zrobić coś zarówno dla seniorów, jak i dla młodszych osób. Dalej będziemy też bardzo zaznaczać smaki Poznania. Niebawem przed Kociakiem będzie dostępny ogródek oraz lody na wynos prosto z okienka. Chcemy utrzymać to, co mamy, czyli dobrą jakość, dobry produkt oraz zadowolenie naszych gości.

Adrian Mieszała

menedżer kawiarni Kociak w Poznaniu